poniedziałek, 1 października 2012
Rozdział XX
Ostatniego dnia pobytu na Hawajach poszliśmy ze Slashem i Duffem na plażę. Na szczęście nie mieliśmy żadnych prób więc mogliśmy się rozkoszować piękną pogodą. Zdziwiło nas, że po pół godzinnym leżeniu nikt do nas nie podszedł. Nie tęskniliśmy za sławą i za rozdawaniem autografów jednak byliśmy nieco zdziwieni faktem, że tyle tu ludzi a nas jeszcze nikt nie zauważył. Dopiero jak podniosłem głowę zobaczyłem naszą kochaną wiewiórę Axla, Który był wręcz otoczony wianuszkiem fanów. Widzieliśmy, że przemieszcza się w naszym kierunku więc postanowiliśmy do niego podejść.
- Co jest? – zapytał Saul, a ja i Duff stanęliśmy za wokalistą. Rudy jak tylko nas zobaczył uśmiechnął się i zaczęliśmy wracać do hotelu.
- Posłuchajcie dziś są urodziny Amy, chciałbym byśmy zagrali dla niej prywatny koncert, Izzy i Steven już się zgodzili. Teraz wszystko zależy od was. Ta mała nas ubóstwia i sądzę, że to by był najlepszy prezent jaki moglibyśmy jej dać. Więc co wy na to? – zapytał. Zdziwiło nas to, że rudy chce coś zrobić sam z siebie.
- No dobrze powiedz nam dokładnie o co chodzi. Chcesz zaimponować Kirsten czy też przekonać ją, ze będziesz dobrym ojcem dla jej córeczki? – zapytałem gdy doszliśmy już do naszego pokoju.
- I to i to. Wiecie napisałem list do Erin, że z nią zrywam. Wiem, ze to dziwne nawet jak na mnie ale chcę być z Kirsten. Obiecuję wam, że to tylko ten jeden raz. Proszę, zrobicie to dla mnie? – zapytał a my popatrzyliśmy po sobie.
- Dobrze Axl zrobimy to i możesz być pewny, że Amy długo tych urodzin nie zapomni. – powiedział Saul i wyszczerzył swoje ząbki w uśmiechu.
- Dzięki chłopaki. Więc za trzy godziny mamy próbę, a teraz możecie wracać i poleniuchować. – powiedział Rudy i wyszedł z naszego pokoju. Duff, ja i Saul staliśmy jak wryci przez dobre piętnaście minut i pewnie stalibyśmy dłużej gdyby nie fakt, że do pokoju wszedł równie zaszokowany Izzy.
- Chłopaki czy was też dziwi zachowanie Rose’a? – zapytał patrząc na nas. My tylko skinęliśmy głowami a ja położyłem się na łóżku. Nie brałem tabletek już drugi dzień ale wiedziałem, że dziś bez nich nie dam rady. Chłopaki dyskutowali jaki prezent kupić Amy a ja zasnąłem. Obudziło mnie brutalne potrząsanie za bark.
- Hudson wstawaj. Mamy próbę zapomniałeś? – wrzeszczał Axl stojąc nade mną. Widać było, że był wściekły choć tak naprawdę nie wiedziałem na co.
- Dobrze, już dobrze ruda wiewióro. – powiedziałem sennie i przetarłem oczy. Wstałem, wziąłem swoje ciuchy sceniczne i gitary oraz pastylki bez których o żadnym graniu nie mogło być mowy. Rose poganiał mnie na każdym kroku a gdy byliśmy już w windzie klął na czym świat stoi sądząc, że jedzie za wolno. Gdy wreszcie zeszliśmy do hotelowego baru, gdzie panował wszechobecny róż aż mnie zemdliło. Spojrzałem błagalnie na chłopaków i wszedłem na scenę. Zagraliśmy parę utworów i gdy nadszedł czas występu czekaliśmy na honorowych gości. Po jakimś czasie zeszli do nas chłopaki z Motley poinformować, że Amy już idzie. Stanęliśmy na scenie i czekaliśmy aż mała jubilatka wejdzie. Axl specjalnie dla dziewczynki przygotował rockową wersję sto lat, którą piłował nas przez pół godziny i gdy tylko Amy weszła do baru zaczęliśmy grać. Dziewczynka była urzeczona tym, że zespół, który ubóstwiała teraz gra na jej urodzinach. Piszczała i skakała przy scenie a jej mama wpatrywała się w Axla z uznaniem. Graliśmy równo do dwudziestej trzeciej i gdy impreza się skończyła poszliśmy spać. Mnie Saul musiał zanieść do łóżka bo z bólu nie mogłem postawić ani jednego kroku i powiedział, że jeśli nie będę uważał, to nasza babcia będzie się o nas jutro bardzo martwić. Położył mnie do łóżka a potem z chłopakami szybko się spakowali oraz przygotowali wszystko do rannej pobudki. O piątej rano ktoś zapukał do naszych drzwi. Do pokoju weszła młoda kobieta i kładąc palec na ustach podeszła do mnie i delikatnie zdjęła usztywnienie z ręki.
- Co pani robi? – zapytał Saul, który obudził się tuż przed budzikiem.
- Spokojnie jestem lekarzem, pan Rose mnie wezwał by sprawdzić jak zrasta się ręka pańskiego brata i by się dowiedzieć jak wielkie są obrażenia, które ona doznała. – powiedziała kobieta i patrząc na dokumentację medyczna kiwała z uznaniem głową.
- Pański brat jest bardzo silny jeśli z takim złamaniem może grać. Jadę z panami do Anglii by dalej kontynuować jego leczenie. A teraz proszę pozwolić mu jeszcze spać. Powiedziałam panu Rose’owi, że pański brat oraz pan pojawią się na lotnisku przed samym samolotem. Czy jeszcze ktoś ma z nami dojechać? – zapytała kobieta. Saul wskazał zarówno na Duff’a jak i na Izzy’ego i sam poszedł się jeszcze położyć. Jednak nie spaliśmy za długo bo po piętnastu minutach do drzwi zaczął walić Axl.
- Wstawać mamy samolot za trzy godziny, musimy dojechać na lotnisko. – wrzeszczał i spojrzał na panią doktor. Nie powiedział słowa wyszedł z pokoju. Zeszliśmy jako pierwsi i oddaliśmy klucze. Oczywiście spakowaliśmy nasze walizki do autokaru i czekając na Rose’a i resztę ekipy gadaliśmy między sobą. Gdy na schodach wreszcie Kirsten, Amy, Rose i chłopaki z Motley Crue odetchnęliśmy z ulgą. Pani doktor powiedziała całej ekipie, że zostaje bo moja ręka jeszcze wymaga leczenia. O dziwo nikt nie zaprotestował, a Axl się tylko uśmiechnął. Gdy wreszcie wsiedliśmy do samolotu do Anglii nie mogłem zasnąć. Chciałem już zobaczyć babcię oraz naszą z Saulem ojczyznę, z której tak niedawno musieliśmy uciekać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej :)
OdpowiedzUsuńDobra, o istnieniu Twojego bloga wiem juz jakiś czas, ale jakoś wcześniej nie było czasu, aby przeczytać. Dziś jakos tak sobie przysiadłam i nawet dość szybko mi poszło. No i wypada zostawić jakiś komentarz, prawda? Na początku powiem, iż zaskoczył mnie sam fakt, iż jesteś facetem. Chyba jeszcze nie spotkałam się z blogiem o GNR, którego by pisał facet. No wiesz, głownie to dziewczyny mają jakieś tam chore marzenia i sobie je spełniają piszcząc love story z Gunsami w roli głownej, haha. No i dlatego jestem zaskoczona. No to tym bardziej zaczęłam czytać z większą ciekawością.
No i cóż. Muszę się trochę poczepiać, bo nie wszystko mi się tu podoba. Oczywiście nie chcę Cię urazić, ani jakoś się wymądrzać. Wiadomo, żadnym krytykiem literackim, to ja nie jestem. Chcę być po prostu szczera w swojej opini i jasno mówić to co mi się nie podoba. Piszę ten wstęp, bo niestety nie każdy potrafi pogodzić się z krytyką, potem ja zostaje za to zjechana, a tego nie chcę. No chyba, rozumiesz, prawda? A co mi się nie podobało? Ogólnie, to powiem tak... ciężko mi jako kolwiek określic chraktery poszczególnym bohaterów, bo ich cechy raczej nie zostały opisane. Jedynie o Axlu mogę powiedzieć trochę więcej słow, iż jest gadatliwy, ciągle gdzieś biega, to on głownie wszystko załatwia, ustawia zespół i ogólnie. No dobra, ma rolę szefa. No ale np, jakbym miała powiedziec coś o Duffie? Czy też Stevenie, Izzy'm.. to juz jest większy problem. O Slashu też za dużo nie potrafię powiedziec.. no może tylko tyle, że chyba ucieka przed tłumem i jest bardziej taki odiozlowany od życia, podobnie jego brat, który jest w sumie narratorem, a też jakoś ciężko mi określić jego cechy. Napewno jest uparty, bo za wszelką cenę chce grac, mimo tego, iż go boli. Więc moze bym tak proponowała, aby opisywać więcej uczuć? Bo w sumie Twóje opisy tak naprawdę składają się tylko z opisów faktów. Kojarzy mi się to trochę z wojenną literaturą faktu, gdzie własnie były opisane same zdarzenia, ale uczucia bohaterów juz nie. A wiadomo, ze każdy człowiek w danej sytuacji coś sobie tam czuje, prawda? I jeśli jest narracja pierwszoosobowa, to warto to opisać, bo tu trochę wygląda jakby Reno był tylko obserwatorem, ale wypranym emocjonalnie i jakoś tam się nie zastanawiał głębiej nad tym, co się dzieje, tylko po prostu to opisywał.
Jeszcze jest jedna sprawa. Reno i Slash są bracmi, prawda? I tak jakoś zauważylam, ze raczej są do siebie bardzo silnie przywiązani, ale prawie wcale ze sobą nie rozmawiają. Byla chyba opisana tylko jedna ich rozmowa, kiedy to Reno nie mógł spać z bólu, no ale też była krótka. Skoro to Reno opowiada, a Slash jest jego bratem, to napewno spędzają ze sobą bardzo dużo czasu, napewno dużo rozmawiają i tak dalej. No i może też by było warto to wszystko ująć? Ogólnie, osobą, która tu się najwięcej wypowiada jest własnie Axl, albo William. Inni tylko kwiają głowami, przytakują, a czasem coś tam się odezwią... no jednak mnie to trochę razi.
Oo, np była taka scenka, że Amy się wpakowała Axlowi na kolana i zaczęła mu mówić, jak bardzo go wielbi. Potem, co Axl już odpowiedział, to nie było napisane, a napewno coś by w takiej sytuacji powiedział. W sumie, Axl i mała dziewczynka, która go wielbi, to naprawdę ciekawa wizja.
Dobra, to koniec tego smędzenia i może napiszę, to co mi się podobało, bo zaraz wyjdę tu na jakąś wredną jędzę, a tego nie chcę. Chociaż podobno, to ja jestem wredna, haha. Powiem tak, iż ogólnie to pomysł na fabułe orginalny. Chyba jeszcze nie bylo takiego bloga, gdzie Slash miał brata blizniaka? Bo rozumiem, że są blizniakami, tak? No i ten brat opowiada całą bajeczkę, a Gunsi mają o jednego członka zespołu więcej. No to za to plus, bo już naprawdę, czasem są nudne te opowiadania o skrzywdzonych dziewczynkach, które są bite, albo molestowane przez ojców, ojczymów, chłopaków, przypadkowych przechodniów, a potem sopytkają Guns n Roses i jest wielka miłosć. No u Ciebie jest trochę innaczej i chwała Ci za to! Wyrwałeś się z jakiegoś powatarzalnego schematycznego pisania, a jednak to nie jest takie łatwe. Niby każdy chce być orginalny i napisać coś innego, ale leci tym samym utartym schematem i w gruncie rzeczy wszystkie opowiadania są do siebie podobne. Twoje w 100 % jest inne, bo nie ma jako takiej dziewczyny, która by była głowną bohartaką i to nie dziewczyna opowiada.
UsuńDrugi plust za ogrinalność, to iż Gunsi lubią się z Motley. Nie wiem, dlaczego w prawie każdym opowiadaniu, kiedy występuje Motley, to się nie lubi z GNR i jest jedna wojna (nawet w moich wypocinach tak jest) i tu po raz kolejny wyszedłeś z jakiegoś schematu, bo pewnie jakby ktoś inny pisał, to by dał, ze Gunsi się lubią z Skid Row, a nie z Motley. Więc kolejna chwała ci za to.
No i tak sobie myślę, co tu jeszcze napisać? Ogólnie pokazujesz histroię zespołu od chwili jego powstania. Wszystko dość szybko się toczy, tak jak w życiu się potoczyło. Do chłopców jeszcze tak do konca nie dociera to co się dzieje, chyba tylko Axl jest jakoś tam najbardziej z tego wszystkiego ogarnięty. Są dzikie imprezy, są napalone fanki, są narkotyki i alkohol. Bójki też są... no w sumie wszystko to co zespół sobie przeżywał. Pojechali sobie teraz w trasę. Będzie spotkanie Hudsonów z babcią. W sumie, to jestem ciekawa tego spotkania, jak babcia zareaguje i tak dalej. I mam nadzieję, ze to nie będzie tylko opisane "Spotkalismy się z babcią, było miło, a potem wrócilismy do hotelu" bo się chyba załamie. Mam ochotę na prawdziwą i szczerą rozmowę z tą babką!
Dobra, to ja koncze ten mój przenudnawy wywód. Masz mnie jako stałą czytelniczkę. Dodałam już Twójego bloga do linków u mnie i obserowanych. Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam :*
Hej. Muszę ci powiedzieć, że mam duży dystans do tego co piszę i konstruktywna krytyka bardzo mi się przydaje. Masz rację, że to co piszę jest trochę wyprane z emocji, bo wiadomo jako facet nie potrafię dogłębnie wyrażać uczuć jednak będę się starał by jednak coś się zmieniło. Po drugie postaram się opisywać troszkę bardziej pewne sytuacje i mam nadzieję, że będzie mi to lepiej szło niż teraz. Co jeszcze mogę powiedzieć? Wiem dziękuję za twoją szczerość. Bardzo sobie to cenię i widzę, że pisałaś to co myślisz, a nie tylko to by było miło i przyjemnie. Rozmowa z babcią będzie ale nie tylko z nią, jednak to już tajemnica kto jeszcze się tam zjawi. Powiem jedynie, że jet to bohaterka płci pięknej.
UsuńOczywiście, że nie wyszłaś na osobę wredną i bezuczuciową jak to o sobie sama powiedziałaś. Jeszcze raz dziękuję za słowa krytyki oraz wyrazy uznania. Cieszę się również, że mam stałą czytelniczkę, bo to motywuje mnie tylko do działania.
Opisy bohaterów znajdziesz w zakładce bohaterowie. Może nie wyszło mi to zbyt dobrze ale się starałem.
Na koniec tej nudnawej odpowiedzi prosiłbym byś zostawiła namiar na swojego bloga, bo z chęcią go przeczytam.
No ja zawsze mówię to co myślę, bo w sumie moim zdaniem, takie słodzenie, aby się tylko przypodobać nie jest dobre.. a wiem, ze same kometarze typu "o jeny, jakie to cudne, dawaj następny" działają jeszcze bardziej na nerwach niż brak komentarza. Jak tak przynamiej mam :D
UsuńNo wiem, że Tobie jako facetowi trudniej jest pisac bardziej emocjonalnie, ale dobrze wiemy, że to jest wykonalne :) W końcu zanaymi, świetynymi pisarzami nie są tylko kobiety, prawda?
I naprawdę chcesz się zaponzać z moimi wypocinami? O jeny, jak mi miło. Co prawda jestem teraz na etapie kończenia obecnego opiwadania, ale już niedlugo zacznę publikowac nowe :)
No to adres: http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/
Również dodaję bloga do obserwowanych oraz do polecanych. Rozdziały nadrobię w najbliższym czasie i również dodam jakiś komentarz.
Usuń