Gdy siedzieliśmy w samolocie Saul podszedł do mnie i
spojrzał z wyraźną troską w oczach. Spojrzał na moją rękę, która dalej była
lekko zasiniona ale już siniec nie był czarny jak pierwszego dnia.
- Bracie możemy pogadać. Wiem, że myślisz o tym samym co ja. Sądzisz, że powinniśmy im powiedzieć? W końcu nasza managerka powinna być wprowadzona w sprawę. – powiedział i przysiadł koło mnie. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, długo milczałem. Mijały kolejne minuty, gdy w końcu dał się słyszeć mój głos.
- Saul wiem, że powinni wiedzieć ale pomyśl, jak wtedy będą na nas patrzeć. Chcesz zrujnować to wszystko i powiedzieć, że o mały włos zostalibyśmy niesłusznie zlinczowani? – zapytałem i spojrzałem na brata. Saul nie zdążył odpowiedzieć gdy do naszej małej sypialni wetknął głowę Izzy.
- Chłopaki mogę z wami posiedzieć. Wiecie w głównym pomieszczeniu popijawa, a ja mam na razie dość wrzasków i alkoholu. – powiedział i czekał w drzwiach.
- Właź Izzy – powiedzieliśmy niemal w tym samym momencie. Ja podniosłem się do siadu a Saul usiadł na jednym z foteli. Stradlin przyglądał się nam badawczo aż w końcu nie wytrzymał.
- Wiem, że pewnie nie powinno mnie to obchodzić ale widzę, że nie tylko chcecie zobaczyć Anglię ale też czegoś się obawiacie. Czy to ma związek z tym co kiedyś mówiliście? – zapytał i spojrzał na nas. Zdziwiło mnie, że Izzy potrafi tak trafnie odgadywać emocje.
- Tak – powiedział Saul w końcu. – To ma związek z naszą przeszłością. Jeśli chcesz to ci o tym opowiemy, bo sądzę, że ktoś powinien o tym wiedzieć. – powiedział i spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się smutno i zacząłem.
- Widzisz Izzy nasza przeszłość nie wyglądała za różowo. Gdy mieliśmy siedem lat pojechaliśmy jak zwykle na wakacje do naszej babci. Myśleliśmy wtedy, że to zwykły dwutygodniowy pobyt na wsi w domku naszej babci. Jednak jak się później okazało… - powiedziałem i spojrzałem błagalnie na brata. Saul w lot pojął o co mi chodzi. Wiedział doskonale, że nadal ciężko mi o tym mówić choć stało się to jedenaście lat temu.
- Okazało się, że rodzice dwa dni przed wyjazdem zabrali swoje rzeczy, naszego najmłodszego brata Albiona i wyjechali. Myśleliśmy, że wrócą i czekaliśmy na nich całą noc i cały dzień. Jednak nikt nie nadjechał. Babcia opiekowała się nami gdy chodziliśmy do szkoły, kupiła nam pierwsze gitary, na których uczuliśmy się grać oraz pozwalała byśmy radzili sobie tak jak my chcemy z tym co się stało. Oczywiście chodziliśmy wtedy do szkoły, a w wakacje jeździliśmy konno. U babci mieliśmy swoje konie i one też były świadkami naszych upadków i wzlotów. – mówił Saul ale nagle skończył jakby chciał bym przejął tą część. Izzy przez chwilkę patrzył na nas i gdy już chciał co powiedzieć, zabrałem głos.
- Byliśmy w ostatniej klasie i wtedy to się stało. W naszej okolicy popełniono morderstwo. Cała wioska, oprócz naszej babci i naszej przyjaciółki Alici, była przekonana, że to my jesteśmy temu winni. Mieliśmy więc proces sądowy. Cały proces trwał dwa miesiące. Nie muszę ci chyba mówić jak bardzo czuliśmy się zagubieni i jak bardzo się baliśmy. Nie wiemy dlaczego ani co skłoniło do tego ławę przysięgłych i pomimo wielu oskarżających zeznań ludzi z naszej wioski, w której mieszkaliśmy z babcią sąd nas uniewinnił. Ludziom z naszej wioski się to bardzo nie spodobało i gdy tylko wróciliśmy z Londynu zaczęły się dziać jeszcze dziwniejsze rzeczy. Opluwano nas gdy tylko wyszliśmy z domu, parę razy nas dotkliwie pobito tak, że wylądowaliśmy w szpitalu. Policja nic w tych sprawach nie robiła. Wreszcie którejś nocy prawie rok temu nasza przyjaciółka powiadomiła nas, że ludzie razem z jej ojcem, komendantem policji szykują lincz. Powiedziała, że oni nie wierzą w wyrok uniewinniający. Tej samej nocy musieliśmy uciekać z Anglii. Było nam bardzo trudno wyjechać, ale nie było wyboru. Od tamtej pory nie widzieliśmy ani naszej babci ani naszej przyjaciółki. I choć do siebie dzwonimy to będzie pierwsze spotkanie od około roku. – zakończyłem i zwiesiłem głowę. Nawet nie zauważyliśmy kiedy w naszej kabinie pojawił się Axl, Duff, Steven oraz Kirsten.
- Chłopaki to było bardzo odważne przyznać się od czegoś takiego. Nie macie się czego obawiać. Wiedziałem już o tym wcześniej. Kirsten wykopała akta tej sprawy i uważnie je prześledziła z prawnikami. Wy naprawdę byliście niewinni ale tych co to zrobili nie złapali. Nie martwcie się nie będziemy na was patrzeć jak na przestępców. Mam rację chłopaki? – zapytał mocno podpitym głosem Axl.
- No pewnie. My też nie jesteśmy kryształowi. Z resztą jak to kiedyś już było powiedziane jesteśmy bandą degeneratów, których połączyła muzyka. No Reno, Slash łby do góry. – powiedział Duff i przyskoczył do nas. Mocno po męsku mnie objął prawie miażdżąc mi rękę. Syknąłem z bólu, a wtedy zareagował Izzy i Saul.
- Duff nie jest jeszcze zdrowy. A ty mu miażdżysz rękę. – powiedział Izzy i podszedł do olbrzyma a Saul położył mnie na łóżku. Przez chwilkę nie wiedziałem co się ze mną dzieje, ponieważ ból przyćmił mi umysł. Dopiero gdy pani doktor dała mi mocną blokadę ból ustąpił.
- No a teraz chłopcy idźmy spać, za kilka godzin lądujemy w Anglii. Nie chcecie chyba być nie wyspani? – powiedziała Kirsten i wygoniła wszystkich oprócz Saula i Izzy’ego z kabiny. Położyliśmy się jednak emocje związane z zobaczeniem babci nie dawały nam spać. Nie zmrużyliśmy oka aż do chwili gdy samolot dotknął płyty lotniska Heathrow. Gdy wyszliśmy z samolotu stanęliśmy jak wryci. Na płycie przy czarnej limuzynie stała nie tylko nasza ukochana babcia ale i Alicia. Ciężko ją było poznać bo wyrosła na piękna kobietę. Długo staliśmy na schodach prowadzących do wyjścia z samolotu i w końcu gdy nasze nogi dotknęły angielskiej ziemi puściliśmy się biegiem do babci i naszej koleżanki z dzieciństwa.
- Chłopcy, to naprawdę wy. Boże jak wyrośliście. Nie zmieniliście się jednak na twarzach ani na jotę. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że was widzę. – powiedziała starsza kobieta ze łzami w oczach i mocno nas przytuliła.
- Bracie możemy pogadać. Wiem, że myślisz o tym samym co ja. Sądzisz, że powinniśmy im powiedzieć? W końcu nasza managerka powinna być wprowadzona w sprawę. – powiedział i przysiadł koło mnie. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, długo milczałem. Mijały kolejne minuty, gdy w końcu dał się słyszeć mój głos.
- Saul wiem, że powinni wiedzieć ale pomyśl, jak wtedy będą na nas patrzeć. Chcesz zrujnować to wszystko i powiedzieć, że o mały włos zostalibyśmy niesłusznie zlinczowani? – zapytałem i spojrzałem na brata. Saul nie zdążył odpowiedzieć gdy do naszej małej sypialni wetknął głowę Izzy.
- Chłopaki mogę z wami posiedzieć. Wiecie w głównym pomieszczeniu popijawa, a ja mam na razie dość wrzasków i alkoholu. – powiedział i czekał w drzwiach.
- Właź Izzy – powiedzieliśmy niemal w tym samym momencie. Ja podniosłem się do siadu a Saul usiadł na jednym z foteli. Stradlin przyglądał się nam badawczo aż w końcu nie wytrzymał.
- Wiem, że pewnie nie powinno mnie to obchodzić ale widzę, że nie tylko chcecie zobaczyć Anglię ale też czegoś się obawiacie. Czy to ma związek z tym co kiedyś mówiliście? – zapytał i spojrzał na nas. Zdziwiło mnie, że Izzy potrafi tak trafnie odgadywać emocje.
- Tak – powiedział Saul w końcu. – To ma związek z naszą przeszłością. Jeśli chcesz to ci o tym opowiemy, bo sądzę, że ktoś powinien o tym wiedzieć. – powiedział i spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się smutno i zacząłem.
- Widzisz Izzy nasza przeszłość nie wyglądała za różowo. Gdy mieliśmy siedem lat pojechaliśmy jak zwykle na wakacje do naszej babci. Myśleliśmy wtedy, że to zwykły dwutygodniowy pobyt na wsi w domku naszej babci. Jednak jak się później okazało… - powiedziałem i spojrzałem błagalnie na brata. Saul w lot pojął o co mi chodzi. Wiedział doskonale, że nadal ciężko mi o tym mówić choć stało się to jedenaście lat temu.
- Okazało się, że rodzice dwa dni przed wyjazdem zabrali swoje rzeczy, naszego najmłodszego brata Albiona i wyjechali. Myśleliśmy, że wrócą i czekaliśmy na nich całą noc i cały dzień. Jednak nikt nie nadjechał. Babcia opiekowała się nami gdy chodziliśmy do szkoły, kupiła nam pierwsze gitary, na których uczuliśmy się grać oraz pozwalała byśmy radzili sobie tak jak my chcemy z tym co się stało. Oczywiście chodziliśmy wtedy do szkoły, a w wakacje jeździliśmy konno. U babci mieliśmy swoje konie i one też były świadkami naszych upadków i wzlotów. – mówił Saul ale nagle skończył jakby chciał bym przejął tą część. Izzy przez chwilkę patrzył na nas i gdy już chciał co powiedzieć, zabrałem głos.
- Byliśmy w ostatniej klasie i wtedy to się stało. W naszej okolicy popełniono morderstwo. Cała wioska, oprócz naszej babci i naszej przyjaciółki Alici, była przekonana, że to my jesteśmy temu winni. Mieliśmy więc proces sądowy. Cały proces trwał dwa miesiące. Nie muszę ci chyba mówić jak bardzo czuliśmy się zagubieni i jak bardzo się baliśmy. Nie wiemy dlaczego ani co skłoniło do tego ławę przysięgłych i pomimo wielu oskarżających zeznań ludzi z naszej wioski, w której mieszkaliśmy z babcią sąd nas uniewinnił. Ludziom z naszej wioski się to bardzo nie spodobało i gdy tylko wróciliśmy z Londynu zaczęły się dziać jeszcze dziwniejsze rzeczy. Opluwano nas gdy tylko wyszliśmy z domu, parę razy nas dotkliwie pobito tak, że wylądowaliśmy w szpitalu. Policja nic w tych sprawach nie robiła. Wreszcie którejś nocy prawie rok temu nasza przyjaciółka powiadomiła nas, że ludzie razem z jej ojcem, komendantem policji szykują lincz. Powiedziała, że oni nie wierzą w wyrok uniewinniający. Tej samej nocy musieliśmy uciekać z Anglii. Było nam bardzo trudno wyjechać, ale nie było wyboru. Od tamtej pory nie widzieliśmy ani naszej babci ani naszej przyjaciółki. I choć do siebie dzwonimy to będzie pierwsze spotkanie od około roku. – zakończyłem i zwiesiłem głowę. Nawet nie zauważyliśmy kiedy w naszej kabinie pojawił się Axl, Duff, Steven oraz Kirsten.
- Chłopaki to było bardzo odważne przyznać się od czegoś takiego. Nie macie się czego obawiać. Wiedziałem już o tym wcześniej. Kirsten wykopała akta tej sprawy i uważnie je prześledziła z prawnikami. Wy naprawdę byliście niewinni ale tych co to zrobili nie złapali. Nie martwcie się nie będziemy na was patrzeć jak na przestępców. Mam rację chłopaki? – zapytał mocno podpitym głosem Axl.
- No pewnie. My też nie jesteśmy kryształowi. Z resztą jak to kiedyś już było powiedziane jesteśmy bandą degeneratów, których połączyła muzyka. No Reno, Slash łby do góry. – powiedział Duff i przyskoczył do nas. Mocno po męsku mnie objął prawie miażdżąc mi rękę. Syknąłem z bólu, a wtedy zareagował Izzy i Saul.
- Duff nie jest jeszcze zdrowy. A ty mu miażdżysz rękę. – powiedział Izzy i podszedł do olbrzyma a Saul położył mnie na łóżku. Przez chwilkę nie wiedziałem co się ze mną dzieje, ponieważ ból przyćmił mi umysł. Dopiero gdy pani doktor dała mi mocną blokadę ból ustąpił.
- No a teraz chłopcy idźmy spać, za kilka godzin lądujemy w Anglii. Nie chcecie chyba być nie wyspani? – powiedziała Kirsten i wygoniła wszystkich oprócz Saula i Izzy’ego z kabiny. Położyliśmy się jednak emocje związane z zobaczeniem babci nie dawały nam spać. Nie zmrużyliśmy oka aż do chwili gdy samolot dotknął płyty lotniska Heathrow. Gdy wyszliśmy z samolotu stanęliśmy jak wryci. Na płycie przy czarnej limuzynie stała nie tylko nasza ukochana babcia ale i Alicia. Ciężko ją było poznać bo wyrosła na piękna kobietę. Długo staliśmy na schodach prowadzących do wyjścia z samolotu i w końcu gdy nasze nogi dotknęły angielskiej ziemi puściliśmy się biegiem do babci i naszej koleżanki z dzieciństwa.
- Chłopcy, to naprawdę wy. Boże jak wyrośliście. Nie zmieniliście się jednak na twarzach ani na jotę. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że was widzę. – powiedziała starsza kobieta ze łzami w oczach i mocno nas przytuliła.
No dobra, to ten rozdział chyba podobał mi się najbardziej, że wszystkich, co czytałam :) Hmm, no i było już trochę więcej Izzy'ego. Ha, no nie tylko Axl się wypowiadał. Od razu lepiej :)
OdpowiedzUsuńTa historia Hudsonów w sumie, to mi coś przypomniała.. w sumie, to jest taka sama do pewnego momentu, jak historia mojego przyjaciela. Wiesz, też rodzice zawieźli go do babci, niby na wakację, ale już nigdy po niego nie wrócili. Po prostu rozpoczeli nowe życie bez niego... przykre. No i rodzice Slasha i Reno zzrobili tak samo, ale teraz zastanawiam się dlaczego? Chłopcy mieli po 7 lat, tak? No to chyba jeszcze nie dali się tak mocno we znaki, aby się ich pozbywać. Życia bez dzieci raczej nie chcieli rozpoczynać, bo jednak zabrali ze sobą Albiona.. no i nie rozumiem motywu ich postępowania, chociaz pewnie sami Hudsonowie tego nie rozumieją. Cóż, dobrze chociaz, że mają taką kochającą babcię, która się nimi zajęła, wychowała ich i zawsze w nich wierzyła.
Co do linczu.. rozumiem, że tylko dlatego, iż trochę się roznili od rszty społeczenstwa i jeśli coś się działo, złego, to z góry zakładano, iż to oni? Eh, te streotypowe myślenie. Nie patrzy się na to jaka jest prawda, a na to co mówią inni, jak myślą inni. Nigdy za takim czymś nie byłam. Bym bardziej, iż mieszkancy tego miastrczka zaczęli też się ocierać pewnie o rasizm, a tego już calkowicie nie toleruje!
Ale dobrze, ze w sumie się wygadali i też cała reszta o tym wszystkim wie. W końcu są przyjaciółmi, prawda? No i chyba mogą sobie ufacać, haha..
To coż, czekma na kolejny rozdział :)
Teraz z kolei nie wiem czy nie przegiąłem w drugą stronę. No ale ważne, że się podobało.
OdpowiedzUsuńWiem, że historia braci Hudson jest trochę pogmatwana i może się wydawać dziwna w niektórych momentach. Czemu rodzice ich porzucili bracia nie wiedzą i sami zachodzą w głowę jak to się stało. Może w następnym rozdziale się coś nawet wyjaśni ale na razie nic nie mogę powiedzieć.
Co zaś się tyczy zachowania ludzi z tej wioski to oni nie tolerowali wszystkiego co inne. Mieli swój poukładany światek i to tyle. Wiem, że to ociera się o rasizm ale sam rasistą nie jestem.
Następny rozdział niedługo się pojawi. Pewnie jutro jak nic się nie zmieni. Naprawdę cieszę się, że się podobało.