poniedziałek, 3 września 2012
Rozdział IX
Gdy weszliśmy do studia zatkało nas. Tyle specjalistycznego sprzętu nie widzieliśmy na żadnych koncertach. Jednak my chcieliśmy brzmieć tak by można było to odtworzyć nie używając playbacku i tony sprzętu. Dla mnie i dla brata gra na gitarze była ucieczką, odskocznią od tego co się stało w dzieciństwie. Grając zapominaliśmy o odrzuceniu. Przez chwilkę nie wiedzieliśmy co mamy robić. Choć znaliśmy nasze wzmacniacze to, to co tutaj widzieliśmy w żaden sposób ich nie przypominało. Pomieszczenie dzieliło się na dwie części. W jednej z nich w wygłuszonym pomieszczeniu, za pancerną szybą siedziało dwóch mężczyzn przy konsoli obsługującej całe nagranie. W drugiej jego części znajdowało się sześć statywów z mikrofonami, parę mikrofonów zwisało z sufitu. Staliśmy w tym miejscu i nie mogliśmy się nadziwić. Było to dla nas nowe a nawet całkiem nowe doświadczenie. Nie wiedzieliśmy jak to się dalej potoczy ale jedno było pewne. Będziemy nabierać coraz więcej doświadczenia. Po dłuższej chwili jeden z mężczyzn wstał od konsolety i spojrzał na nas. Po czym puknął w ramię swojego towarzysza.
- Witam w Geffen Records. Jesteście w studiu, które jest jednym z najlepiej wyposażonych i jednym z najbardziej znanych w kraju. Ja nazywam się Tim a to jest Richard. Obaj będziemy wam pomagać i zarazem będziemy waszymi technicznymi. Jednak zanim przystąpimy to pracy podam wam kilka zasad według których będziemy pracować. Po pierwsze nagrania zaczynają się codziennie o dziesiątej ta zasada jest święta i proszę jej przestrzegać. Po drugie na nagrania nie przychodzicie po to by się pobawić ale po to by pracować więc proszę o profesjonalizm i zaangażowanie. Po trzecie wszystko co nagracie będzie przechodziło przez konsolę i po każdym nagraniu będziemy to wspólnie przesłuchiwać i gdy coś trzeba będzie poprawić będziemy to robić na bieżąco. Po czwarte cały sprzęt jaki będziecie używać jest własnością wytwórni i może zostać wypożyczony na koncerty tylko za zgodą naszego szefa. I po piąte wreszcie do każdego z was podchodzimy indywidualnie, bo każdy z was wie jak chce brzmieć a już nasza w tym głowa jak to brzmienie uzyskać. Sprzęt do nagrań będziemy dopasowywali do każdego z was osobno. Czy to co mówię do tej pory jest jasne? – zapytał Tim kończąc tą przydługą jak dla nas tyradę. Skinęliśmy głowami, że rozumiemy a Richard i Tim uśmiechnęli się widząc, że się zgadzamy. Po czym Richard wskazał na mnie i na brata i zaprowadził nas do pomieszczenia pełnego wzmacniaczy, pedałów i całej masy innych polepszaczy dźwięków. Zaczął nam opowiadać co możemy uzyskać dzięki poszczególnym elementom a my kiwaliśmy głowami choć i tak nie rozumieliśmy połowy z tego co Richard do nas mówi.
- No więc panowie do pracy. Musimy jeszcze dzisiaj znaleźć najlepsze brzmienie dla waszych gitar by zacząć już dziś coś nagrywać. – powiedział i zaczęła się harówka. Przez około cztery godziny szukaliśmy tego wymarzonego przez nas brzmienia. Miało być ono subtelne ale i drapieżne lekko przybrudzone ale bez fałszów. Co chwila zmienialiśmy ustawienia wzmacniaczy i pedałów by wreszcie znaleźć to co chcieliśmy uzyskać. Nie było to nic wielkiego. Ani ja ani Saul nie chcieliśmy wielkiego efekciarstwa na scenie. Chcieliśmy się bawić samym dźwiękiem i tym co kochamy robić. Gdy wreszcie znaleźliśmy to o co nam chodziło przedramię rwało mnie niemiłosiernie a jeszcze mieliśmy mieć cały dzień nagrań. Saul spojrzał się krytycznie na moją rękę ale zbyłem go machnięciem ręki. Reszta towarzystwa też była już gotowa do nagrania. No i zaczęło się. Na początek poleciało WTTJ. Axl za każdym razem chciał coś zmieniać bo nic mu się nie podobało. Oczywiście my za każdym razem graliśmy tak samo a nawet z jeszcze większym zaangażowaniem. Cały dzień poświęciliśmy jednej piosence zanim Axl stwierdził, że jest świetnie i czy nie mogliśmy tak zagrać na samym początku. Gdy przeszliśmy do kolejnej kompozycji czas pracy minął a Axl nadal miał wiele uwag do jej pierwotnej wersji. Gdy zmęczeni wracaliśmy do domu po ciężkim dniu pracy Axl patrzył na mnie i na Saula. Obaj przysypialiśmy w samochodzie. Dopiero jak dojechaliśmy do domu Williama oznajmił nam, że za dwa dni mamy kolejny koncert w Rainbow i oczekuje od nas pełnej gotowości do zagrania. Skinęliśmy głowami choć nie wiedziałem jak to do końca będzie z moją ręką po tak intensywnych nagraniach jakie były dzisiaj. Trzymałem rękę w ortezie, która została zrobiona specjalnie dla mnie i na wymiary mojej ręki. Gdy tylko weszliśmy do pokoju padliśmy jak muchy. Steven, Axl i Duff o czymś jeszcze zażarcie dyskutowali ale mnie ani Saula to nie obchodziło. Musieliśmy zregenerować siły na kolejny dzień nagrań.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz