środa, 5 września 2012
Rozdział XVII
Po koncercie udaliśmy się do lokalu, w którym było zaplanowane afterparty. Pierwszy raz byliśmy na takiej imprezie i nie wiedzieliśmy co tak naprawdę mamy na niej robić. Po udzieleniu kilku wywiadów obaj z bratem usiedliśmy przy jednym ze stołów i zamówiliśmy jakieś drinki. Było nam tak szczerze powiedziawszy wszystko jedno bo i tak w centrum zainteresowania mediów był Axl. On błyszczał a my po prostu nie chcieliśmy się wychylać. Po chwili dołączył do nas Izzy z Duffem i razem wróciliśmy do hotelu.
- Chłopaki czuję się dziwnie z tym wszystkim. Nie wiem nawet jak mam się zachowywać na tym czymś po koncercie. Wiecie ja daję z siebie wszystko i chcę tylko położyć się do wyrka. – powiedział Izzy i poszedł do swojego pokoju.
- Chłopaki a wy też jesteście tak samo padnięci jak Stradlin? – zapytał Duff, poczym spojrzał na nas spokojnie.
- Nie, ja choć czuję zmęczenie nie chcę się jeszcze położyć. – powiedział Saul a ja skinąłem głową na potwierdzenie słów brata.
- No to co pogramy trochę? – zaproponował blondyn a ja i Saul tylko się uśmiechnęliśmy. Wyjęliśmy gitary akustyczne i zaczęliśmy coś tam brzdąkać. Położyliśmy się koło drugiej w nocy i nawet nie zauważyliśmy kiedy wrócili Axl i pozostali z imprezy. Następnego dnia obudziliśmy się wypoczęci i w dobrych nastrojach. Zeszliśmy na śniadanie i zaczęliśmy się pakować by opuścić hotel. Razem z Duffem i Izzy’im byliśmy gotowi przed czasem i siedzieliśmy na murku przed hotelem. Nie spodziewaliśmy się, że przez ten czas fani, którzy byli na koncercie zmuszą nas do zostawienia im autografów. Gdy wreszcie z hotelu wyszedł Axl, Steven oraz chłopaki z Motley Crue ludzie jakby stracili nami zainteresowanie i zaczęli otaczać szczelnym kordonem pozostałych. Jakoś udało nam się uniknąć dalszych ekscesów i po rozdaniu autografów udaliśmy się na lotnisko. Gdy wreszcie siedzieliśmy w samolocie odetchnąłem z ulgą. Kirsten patrzyła na nas rozanielonym wzrokiem.
- Chłopaki ta trasa będzie strzałem w dziesiątkę. Wiecie coraz więcej stacji telewizyjnych i gazet chce z wami porozmawiać a jeszcze więcej chce mieć was na wyłączność. Saul, Reno macie umówiony wywiad od razu po przylocie do Colorado City, z wami idzie również Izzy i Duff. Axl i ja będziemy w tym czasie w lokalnej telewizji, którzy zażyczyli sobie przeprowadzić wywiad tylko z nim i ze Stevenem. Chłopaki z Motley mają w tym czasie wolne a potem się zmieniamy. Oto wasz pełny plan dnia tuż przed koncertem. Oczekuję, że wywiążecie się z niego równie śpiewająco z ostatniego koncertu. A teraz powiedzcie mi macie opracowane cos na bis? – zapytała kończąc swoją przydługą wypowiedź Kirsten. Axl energicznie skinął głową i po chwili podał nam pełną set listę kolejnego koncertu. Zdziwiliśmy ale nic nie powiedzieliśmy.
- Dobrze zatem. W Colorado City będą zaczynali chłopaki z Motley a wy będziecie główną atrakcją wieczoru. Wiem, że miało być inaczej ale po konsultacji z Williamem ustaliliśmy, że świetnie dacie sobie radę. A teraz życzę wam miłego lotu i oszołamiającego następnego występu. – powiedziała kobieta i usiadła nad jakimiś papierami z telefonem w ręku. My nie mając nic do roboty usiedliśmy na swoich miejscach i zaczęliśmy zajmować się swoimi sprawami. Przez dwa dni w samolocie atmosfera była tak napięta, że dało się ją kroić nożem. Cieszyłem się gdy wreszcie dotknęliśmy ziemi i pojechaliśmy do gazety. Zadawali nam tak durne pytania, że nie wiedzieliśmy czasem co na nie odpowiadać ale jakoś wspólnymi siłami z tego wybrnęliśmy. Po wyjściu z redakcji i przyjeździe do hotelu padliśmy jak muchy i zasnęliśmy. Spaliśmy dość długo i dopiero obudził nas skrzek Axla.
- Co wy tu kurwa robicie. Mamy występ i mamy próbę. Więc zbierać dupy i idziemy. – powiedział co bardzo niechętnie zrobiliśmy. Przez kolejne trzy godziny Axl piłował nas tak by wszystko było idealnie. W końcu zaczęliśmy żałować, że zrezygnowaliśmy z dragów. Nagle z pomocą przyszedł nam Izzy.
- Posłuchajcie, wiem, że mieliśmy z tym zerwać ale może teraz ostatni raz weźmiemy to świństwo? – zaproponował ale pokręciliśmy głowami. Izzy wyrzucił więc dragi do toalety i spuścił wodę. Uśmiechnęliśmy się do niego i czekaliśmy na swoje wyjście. Nie chcieliśmy patrzeć na występ chłopaków, bo wiedzieliśmy, że jeszcze nie jesteśmy w stanie ich przebić. Mieliśmy tylko nadzieję, że Kirsten wiedziała co robi.
- Guns N’ Roses wchodzicie za pięć minut. – powiedział jakiś facet, który wszedł bez pukania do pomieszczenia. Rozgrzaliśmy ręce i wyszliśmy z garderoby. Słyszeliśmy ogłuszający wrzask tłumów i gdy weszliśmy na scenę zaczęło się skandowanie naszej nazwy. Koncert był po prostu niesamowity. Graliśmy jak natchnieni a publika co jakiś czas wtórowała Axlowi w refrenach. Gdy po dwóch godzinach i trzech bisach zeszliśmy ze sceny ledwo wdzieliśmy na oczy. Na afterze pojawili się tylko Axl, Duff i Steven a ja, Saul i Izzy pojechaliśmy do hotelu. Padliśmy jak dłudzy na łóżka i nie słyszeliśmy nawet kiedy wróciła reszta. Zresztą nie obchodziło mnie to za bardzo. Spałem aż do czasu gdy nie zaczęli mnie budzić. Zresztą nie czułem się wyspany, zszedłem na śniadanie zjadłem jakiegoś rogalika i wypiłem trzy szklanki Coli. To mnie wreszcie postawiło na nogi, a potem zaczęliśmy się pakować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cześć! ;) Założyłam właśnie nowego bloga, może masz ochotę wpaść? Zapraszam do komentowania! http://rocketfuckingqueen.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńLink do starego bloga: http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.com/
Zapraszam na XXV odcinek ;)
OdpowiedzUsuńWciąż czytam (totalny brak czasu, niestety), ale w międzyczasie zapraszam do siebie na nowy :D Jest także ankieta xD
OdpowiedzUsuńhttp://www.et-nulla-dies-sine-linea.blogspot.com/2012/09/rozdzia-2.html
U mnie nowy, zapraszam :D
OdpowiedzUsuńwww.et-nulla-dies-sine-linea.blogspot.com