Tak mijały kolejne noce i dni. Zauważyliśmy, że Axl coraz
bardziej się od nas oddala a coraz bardziej przybliża się do Kirsten. Saulowi i
mnie to pasowało bo w końcu mogliśmy choć trochę odpocząć. Nie wiedziałem co
mamy zaplanowane ani nie znałem kolejnych rozkładów dnia bo dostawaliśmy je w
samolocie a potem szliśmy albo na jakieś wywiady albo na jakieś durne sesje,
które nie były mi za bardzo w smak. Nienawidziłem jak ktoś mi robi zdjęcia bo
uważałem, że wychodzę na nich jak palant albo etatowy ćpun. Gdy wreszcie
dotarliśmy z trasą na Hawaje w samolocie Kirsten powiedziała, że mamy dwa dni
wolnego i możemy sobie odpocząć a ona i Axl pojadą na krótki, dwudniowy urlop.
Byłem tak padnięty, że nie dotarło do mnie co mówiła nasza managerka więc po prostu kiwnąłem głową, że się
zgadzam. Zameldowaliśmy się w najlepszym hotelu na wyspie i od razu położyłem
się spać. Mieliśmy trzy osobowy pokój. Dzieliłem go z bratem oraz z Duff’em, z
którym to bardzo się zżyliśmy podczas ostatnich dni. Wszyscy stwierdziliśmy, że
właśnie odkryliśmy nasze powołanie, a było nim życie w trasie i zostawianie nas
samopas szczególnie z chłopakami z Motley nie było dobrym pomysłem. Już pierwszej
nocy mieliśmy się dowiedzieć jak krzepcy i skorzy do bójki są miejscowi ale i
do tego dojdziemy. Obudziliśmy się koło 18
nie wiedzieliśmy co z sobą zrobić. Wreszcie do naszego pokoju wparował
nawalony Nikki i powiedział, że idzie w miasto, obok niego stał dość trzeźwy
Izzy i niekontaktujący Steven, który jako jedyny z naszej ekipy nie rzucił
dragów. Mieliśmy go pilnować z Duff’em i Izzy’im ale nie było to łatwym
zadaniem.
- Sixx’s to super pomysł tylko jest jeden szkopuł. Nie znamy miasta i co będzie jak się zgubimy? – zapytał Duff i spojrzał na Nikkiego. Pijany Sixx’s machnął lekceważąco ręką.
- McKagan, kurwa masz wolne i chcesz cały ten czas w pokoju przesiedzieć? Przespać się można i na plaży a rano wrócimy do hotelu. – powiedział bełkocząc tak, że połowy nie zrozumieliśmy.
- Nikki spokojnie, idziemy z wami. Zastanawiam się tylko co będzie jak się zgubimy. –powiedział wielkolud o blond włosach i poszedł się przygotować do wyjścia. Obaj z bratem wskoczyliśmy w jakieś czarne bezrękawniki i czarne skórzane spodnie, a gdy spojrzeliśmy na siebie zaczęliśmy się śmiać.
- Co tak rżycie jak głupi do sera? – zapytał Izzy wchodząc dalej do pokoju. Dopiero gdy nas zobaczył zrozumiał z czego się śmiejemy.
- Kurwa jak bliźniaki syjamskie wyglądacie. A tak swoją drogą skąd wy u licha macie takie wyjebane w kosmos koszulki? – zapytał Stradlin. Okazało się bowiem, że obaj ubraliśmy bezrękawniki z logo zespołu Rameness.
- Kupiliśmy w jakimś sklepie na trasie. Już nie pamiętam gdzie. – powiedział Saul i zarzucił na siebie swoją ramoneskę. Ja poszedłem w ślady brata. Schowałem pieniądze do wewnętrznej kieszeni w kurtce i wyszliśmy z pokoju. Oczywiście jak można się było spodziewać pod hotelem już od rana oczekiwał na nas tłum fanów, którym w głowie było tylko jedno, zdobyć nasz autograf bądź nasze zdjęcie. Przebicie się przez ten tłum zajęło nam dobre dwie godziny po czym ruszyliśmy na podbój pubów. Odwiedziliśmy trzy czy cztery lokalizacje i żadna się nam nie spodobała. Dopiero kolejny pub na naszej trasie spełnił nasze wymogi. Nazywał się Hell Dog i jak się okazało był jednym z pubów, w którym nałogowo przesiadywali wszelkiej maści skini i punki. Jednak atmosfera tego miejsca tak na nas wpłynęła, że nie bacząc na krzywe spojrzenia klienteli oraz samego barmana weszliśmy do środka. Wybraliśmy stolik pod ścianą i zamówiliśmy trzy butelki kolegi Danielsa. Piliśmy i gadaliśmy o tych koncertach, które były już za nami. Duff wymieniał swoje spojrzenia z basistą Motley a my gadaliśmy z Nikkim i pozostałymi członkami zespołu. Nawet nie zauważyliśmy jak z trzech butelek zrobiło się dziesięć i zaczęliśmy się dziwić co nas tak bardzo boli głowa. Wstaliśmy i gdy chcieliśmy wyjść drogę zastąpiło nam czterech mężczyzn. Spojrzeli na nas spode łba.
- Którzy z was to Saul i Reno Hudsonowie? – zapytał jeden z karków, który wydał mi się dziwnie znajomy.
- To my a o co panom chodzi? – zapytałem bo nie mogłem skojarzyć faktów. Dopiero gdy pokazał mi swój kastet zrozumiałem z im mam do czynienia.
- Spotkaliśmy się w L.A. – powiedział i jakby nigdy nic przywalił mi bez wyraźnego powodu w brzuch. Nie spodziewałem się ataku więc wylądowałem na ziemi zwijając się z bólu. Saul oczywiście rzucił się na faceta a za nim Duff i cała reszta. W końcu wstałem i zanim się obejrzałem znów leciałem na stół. Rozległ się cichy chrzęst a ja poczułem straszny ból. Nie pamiętam z następnych kilku godzin nic więcej poza strasznym bólem i jakimś dziwnym facetem, który próbował ode mnie wyciągnąć jak złamałem sobie obojczyk. Oczywiście niczego konstruktywnego się ode mnie nie dowiedział ale mój brat opowiedział wszystko policji i lekarzom, którzy zgromadzili się w klubie po tym jak właściciel ich wezwał. Okazało się, że ów kark był bratem tego gościa, który przed nagraniem płyty pobił mnie i Saula w Rainbow a teraz odsiaduje wyrok, który niby zapadł w tej sprawie. Włożyli mi więc rękę w ortezę i kazali oszczędzać. Wiedziałem, że nie mogę tego robić. Gdy tylko wróciliśmy do hotelu od razu położyłem się spać. Kolejny dzień zleciał nam byczeniem się na plaży i nabieraniem sił przed koncertem. Niestety na moim torsie widniał siny ślad od kastetu ale jakoś się tym nie przejmowałem a ludzie, którzy chcieli z nami zdjęcia jakoś zasłaniali i moją uszkodzoną rękę i wielkiego sińca. Na szczęście dla mnie to była lewa ręka, w której potrzebowałem tylko palców by móc grać, a prawą uderzałem odpowiednie struny. Gdy następnego dnia Kirsten i Axl wrócili i dowiedzieli się o tym, że ktoś mnie poturbował od razu wnieśli sprawę do sądu. Podobno z zeznań Saula wynikało czarno na białym, że zostałem zaatakowany i nie miałem się szans nawet bronić więc owy kark, który był sprawcą dostał trzy lata więzienia i dożywotni zakaz wchodzenia na nasze koncerty.
- Sixx’s to super pomysł tylko jest jeden szkopuł. Nie znamy miasta i co będzie jak się zgubimy? – zapytał Duff i spojrzał na Nikkiego. Pijany Sixx’s machnął lekceważąco ręką.
- McKagan, kurwa masz wolne i chcesz cały ten czas w pokoju przesiedzieć? Przespać się można i na plaży a rano wrócimy do hotelu. – powiedział bełkocząc tak, że połowy nie zrozumieliśmy.
- Nikki spokojnie, idziemy z wami. Zastanawiam się tylko co będzie jak się zgubimy. –powiedział wielkolud o blond włosach i poszedł się przygotować do wyjścia. Obaj z bratem wskoczyliśmy w jakieś czarne bezrękawniki i czarne skórzane spodnie, a gdy spojrzeliśmy na siebie zaczęliśmy się śmiać.
- Co tak rżycie jak głupi do sera? – zapytał Izzy wchodząc dalej do pokoju. Dopiero gdy nas zobaczył zrozumiał z czego się śmiejemy.
- Kurwa jak bliźniaki syjamskie wyglądacie. A tak swoją drogą skąd wy u licha macie takie wyjebane w kosmos koszulki? – zapytał Stradlin. Okazało się bowiem, że obaj ubraliśmy bezrękawniki z logo zespołu Rameness.
- Kupiliśmy w jakimś sklepie na trasie. Już nie pamiętam gdzie. – powiedział Saul i zarzucił na siebie swoją ramoneskę. Ja poszedłem w ślady brata. Schowałem pieniądze do wewnętrznej kieszeni w kurtce i wyszliśmy z pokoju. Oczywiście jak można się było spodziewać pod hotelem już od rana oczekiwał na nas tłum fanów, którym w głowie było tylko jedno, zdobyć nasz autograf bądź nasze zdjęcie. Przebicie się przez ten tłum zajęło nam dobre dwie godziny po czym ruszyliśmy na podbój pubów. Odwiedziliśmy trzy czy cztery lokalizacje i żadna się nam nie spodobała. Dopiero kolejny pub na naszej trasie spełnił nasze wymogi. Nazywał się Hell Dog i jak się okazało był jednym z pubów, w którym nałogowo przesiadywali wszelkiej maści skini i punki. Jednak atmosfera tego miejsca tak na nas wpłynęła, że nie bacząc na krzywe spojrzenia klienteli oraz samego barmana weszliśmy do środka. Wybraliśmy stolik pod ścianą i zamówiliśmy trzy butelki kolegi Danielsa. Piliśmy i gadaliśmy o tych koncertach, które były już za nami. Duff wymieniał swoje spojrzenia z basistą Motley a my gadaliśmy z Nikkim i pozostałymi członkami zespołu. Nawet nie zauważyliśmy jak z trzech butelek zrobiło się dziesięć i zaczęliśmy się dziwić co nas tak bardzo boli głowa. Wstaliśmy i gdy chcieliśmy wyjść drogę zastąpiło nam czterech mężczyzn. Spojrzeli na nas spode łba.
- Którzy z was to Saul i Reno Hudsonowie? – zapytał jeden z karków, który wydał mi się dziwnie znajomy.
- To my a o co panom chodzi? – zapytałem bo nie mogłem skojarzyć faktów. Dopiero gdy pokazał mi swój kastet zrozumiałem z im mam do czynienia.
- Spotkaliśmy się w L.A. – powiedział i jakby nigdy nic przywalił mi bez wyraźnego powodu w brzuch. Nie spodziewałem się ataku więc wylądowałem na ziemi zwijając się z bólu. Saul oczywiście rzucił się na faceta a za nim Duff i cała reszta. W końcu wstałem i zanim się obejrzałem znów leciałem na stół. Rozległ się cichy chrzęst a ja poczułem straszny ból. Nie pamiętam z następnych kilku godzin nic więcej poza strasznym bólem i jakimś dziwnym facetem, który próbował ode mnie wyciągnąć jak złamałem sobie obojczyk. Oczywiście niczego konstruktywnego się ode mnie nie dowiedział ale mój brat opowiedział wszystko policji i lekarzom, którzy zgromadzili się w klubie po tym jak właściciel ich wezwał. Okazało się, że ów kark był bratem tego gościa, który przed nagraniem płyty pobił mnie i Saula w Rainbow a teraz odsiaduje wyrok, który niby zapadł w tej sprawie. Włożyli mi więc rękę w ortezę i kazali oszczędzać. Wiedziałem, że nie mogę tego robić. Gdy tylko wróciliśmy do hotelu od razu położyłem się spać. Kolejny dzień zleciał nam byczeniem się na plaży i nabieraniem sił przed koncertem. Niestety na moim torsie widniał siny ślad od kastetu ale jakoś się tym nie przejmowałem a ludzie, którzy chcieli z nami zdjęcia jakoś zasłaniali i moją uszkodzoną rękę i wielkiego sińca. Na szczęście dla mnie to była lewa ręka, w której potrzebowałem tylko palców by móc grać, a prawą uderzałem odpowiednie struny. Gdy następnego dnia Kirsten i Axl wrócili i dowiedzieli się o tym, że ktoś mnie poturbował od razu wnieśli sprawę do sądu. Podobno z zeznań Saula wynikało czarno na białym, że zostałem zaatakowany i nie miałem się szans nawet bronić więc owy kark, który był sprawcą dostał trzy lata więzienia i dożywotni zakaz wchodzenia na nasze koncerty.
Dziękuję, rozdział świetny.
OdpowiedzUsuń